Czas, zagadkowe zjawisko. Obsesja wielu twórców. Przedmiot analiz, poetyckich rozważań i filmów (np. „Ślepy tor” Ryszarda Bera). Także filmów animowanych. Twórca poniższej animacji, Piotr Kamler, stwierdził że tworzenie jakiejkolwiek animacji to tworzenie czasu.
„Istotą animacji, babrania się w tej materii, jest tworzenie czasu” (Kino 10/91). /źródło/
52-minutowawa animacja „Chronopolis”, symfonia ruchomych kształtów i struktur. Film powstawał 5 lat, od 1977 do 1982 roku (wersja 65-minutowa), a obecna skrócona wersja wyszła w roku 1988 (52 minuty). Powstała we Francji, gdzie Piotr Kamler przez wiele długich lat studiował i tworzył.
Czasem mówi się, że coś przekracza wyobraźnię; ten film naprawdę przekracza. Nie tylko wyobraźnię… również pamięć, percepcję i deskrypcję (mam na myśli możliwość opisu). Chociaż można próbować opisywać go na rozmaite sposoby i przywoływac skojarzenia z innymi dziełami. Widziałam „Chronopolis” dawno temu w telewizji, zapomniałam o nim zupełnie. Teraz bardzo mnie zaskoczył, jakby oglądany po raz pierwszy. Ktoś nazwał dzieło psychodelicznym, to trafne określenie. Muzykę do filmu stworzył francuski kompozytor Luc Ferrari i ta muzyka nie jest tylko tłem, ona współtworzy dzieło.
Inna, bardzo krótka, animacja, „Dziura” z 1968 roku
Czas nie jest ani linearny, ani cykliczny. Ma swoje meandry, momenty wydłużeń, skróceń i zapętleń. Trochę jak w filmie „Ślepy tor” Ryszarda Bera, gdzie ulega zapętleniu. Czas jest zmienną wrażliwą.
A może jesteśmy zupełnie zagubieni w czasie? Zdarza się, że chwile z dalekiej przeszłości wydają się nam chwilami przeżytymi wczoraj, a plany na przyszłość, ich wyobrażenia, bywają całkiem „realne”, tak widzialne oczami wyobraźni, jakby się już spełniły. Niemniej zdajemy sobie sprawę, że nasz czas jest ograniczony. Do tu i teraz. I do tego punktu w którym zakończymy obecne życie. Poruszamy się w wirze czasu, łączącym przeszłość z przyszłością, jakby tego było mało w przebłyskach głębszej świadomości usiłujemy odczuć realność czasu. Niestety to niewykonalne.
Wspominamy przeszłość, snujemy marzenia o przyszłości, znajdując tam jakiś ratunek przed niebytem teraźniejszości, bo jakże często prawdziwi my jesteśmy tylko w przeszłości lub w przyszłości. Teraźniejszość jest stawaniem się, nie ma nas tu wcale albo jesteśmy niepełni.
Tymczasem znany nauczyciel duchowy Eckhart Tolle powiedział, że nie odnajdziemy siebie ani w przeszłości, ani w przyszłości, ale w teraźniejszości.
***
To zdjęcie pojawiło się już w poprzednim wpisie, gdzie zapowiadałam tekst o czasie. Miś, niby z dzieciństwa, ale nie z dzieciństwa, zakupiony dwa-trzy lata temu na zwykłym targowisku. Czas się zatrzymał wraz ze wskazówkami budzika.
Foto: Kratery.com
A to moje amatorskie improwizacje szydełkowe, sprzed około 2 lat, „wyrabiane” w zimowe wieczory. Jedną z tych figurek mam z okresu liceum. I od czasów szkolnych nie uczyłam się prac szydełkowych.
Foto: Kratery.com
***
W antropologii kultury wyróżniamy wiele różnych „rodzajów” czasu. Np.
Czas cykliczny
„Występuje np. w społeczeństwach rolniczych, plemiennych, w starożytności, w plemionach barbarzyńskiej Europy we wczesnym średniowieczu, zanim przyjęły one chrześcijaństwo.
Czas cykliczny polega na tym, że jest postrzegany jako wciąż powracający cyklami zdarzeń na takiej zasadzie, jak pory roku. W takich społeczeństwach powszechnie uważa się, że czas zatacza koła, powracając rytmem pór roku i pojawiających się i odchodzących kolejnych pokoleń. (zob. Eliade)”
Czas linearny
„Przełomowe znaczenie w pojawieniu się linearnego odczucia czasu miał judaizm, który jako pierwszy system światopoglądowy nie opisywał świata jako cyklicznego, a zaczął to robić jako zmierzający do pewnych zdarzeń w przyszłości (nadejście mesjasza, restauracja Domu Dawidowego, itp.).
Następnym takim przełomem było chrześcijaństwo, które ostatecznie wyprostowało czas w cywilizacji Zachodu, dzieląc go na ten przed przyjściem Jezusa Chrystusa i po nim, a także wyznaczając pewne zdarzenia docelowe: Sąd Ostateczny. (zob. Guriewicz)”
/źródło: Wikipedia/
Ilya Prigogine, jeden z największy umysłów naszej epoki, nieżyjący od kilku lat, laureat nagrody Nobla z dziedziny chemii w roku 1977, fizyk i fizykochemik, autor teorii struktur dyssypatywnych, współtwórca teorii chaosu.
„Pojęcie struktury dyssypatywnej Prigogine’a wprowadziło radykalną zmianę w tym ujęciu pokazując, że w otwartych systemach dyssypacja może stać się źródłem porządku. W chaotycznym zachowaniu się układu, w którym ma miejsce bardzo wielka dyssypacja energii kształtują się pewne tymczasowe struktury i wkrótce zanikają. Nigdy natomiast nie wykazał – nawet matematycznie – że struktury te powielają się lub generują jeszcze wyższe stopnie porządku. Użył on przykładu niewielkich wirów w filiżance gorącej kawy. Podobnym przykładem byłby dużo większy ‚wir’ w trakcie tornada czy huraganu. Można je postrzegać jako ‚struktury’ i wyglądają jak ‚uporządkowane’, ale szybko zanikają ostatecznie zwiększając a nie zmniejszając entropii układu rozpatrywanego jako całość.” (Wikipedia)
Czas
„Prigogine nie zgadza się z Einsteinem w kwestii czasu, że ‚czas to iluzja’. Uważa, że czas to realność. Ze względu na utratę energii (dyssypacja) kierunek upływu czasu jest ewidentny. Czas jest zintegrowany w świecie i wspólny dla całego Wszechświata.” (Wikipedia)
Poniższe fragmenty pochodzą z książki „Z chaosu ku porządkowi”, autorzy: Ilya Prigogine i Isabelle Stengers, przełożyla Katarzyna Lipszyc, PIW 1990.
Entropia
„Nieskończona bariera entropii jest tym właśnie co zapewnia jednokierunkowość czasu, niemożność przełączenia się z jednego kierunku czasu na przeciwny.” (s. 315)
„Nasuwa się tu ciekawa analogia do idei głoszącej, że prędkość światła jest maksymalną prędkością przekazywania sygnałów. (…) Istnienie bariery prędkości światła jest niezbędne do tego, by miało sens pojęcie przyczynowości. (…) Podobnie bariera entropii jest nieodzowna do tego, by nadać sens pojęciu komunikacji.” (s.314)
Materia
„Uzyskaliśmy zatem sytuację, zbliżoną do tej z którą mamy do czynienia w mechanice kwantowej. Istotnie, możliwy jest pewien punt w przestrzeni fazowej, ale wówczas nie wiemy, do jakiego rozbicia on należy, a zatem nie znamy jego wieku wewnętrznego, bądź też znamy jego wiek wewnętrzny, lecz wówczas znamy jedynie odpowiadające mu rozbicie, a nie dokładne położenie punktu.” (s.308)
Chaos
„Dochodzimy do jednej z naszych głównych konkluzji. Na wszystkich poziomach, czy to będzie poziom fizyki makroskopowej, poziom fluktuacji, poziom mikroskopowy, brak równowagi jest źródłem porządku. Nierównowaga dobywa porządek z chaosu. Ale, jak już mówiliśmy, pojęcie porządku (czy nieporządku) jest bardziej złożone niż uprzednio sadzono. Jedyne w pewnych krańcowych sytuacjach, na przykład w przypadku gazy rozrzedzonego, nabiera swego pierwotnego znaczenia jakie opisał Boltzmann w swej pionierskiej pracy.” (s.305)
Nauka
„W opisie Kuhna przeobrażenie obowiązującego paradygmatu jawi się jako kryzys… (…) Wypróbowuje się konkurujące ze sobą paradygmaty, dopóki świat akademicki nie ustali zwycięzcy. Wraz z pojawieniem się nowej generacji naukowców na nowo zapanowują milczenie i jednomyślność. Pisze się nowe podręczniki i znów wszystko staje się ‚samo przez się zrozumiałe’.
W tej perspektywie silą napędową innowacji naukowej jest silnie konserwatywne zachowanie wspólnot naukowych, które uparcie stosują wobec nauki te same techniki, te same pojęcia, i zawsze napotykają w końcu z jej strony równie nieugięty opór. Gdy staje się wreszcie jasne, że przyroda odmawia wypowiadania się w przyjętym języku, wybucha kryzys z tą gwałtownością, jaka towarzyszy załamaniu się zaufania. Na tym etapie cały potencjał intelektualny koncentruje się na poszukiwaniu nowego języka.” (s.328)
Jedyny czas nie istnieje: jego liczne pasma
prześlizgują się równolegle
często w przeciwne strony i rzadko
przecinają się. Zdarza się to wówczas,
gdy objawi się jedna prawda, ale wtedy
natychmiast wymazuje ją ten, kto czuwa
nad mechanizmem przemian. I znów się zapada
w jedyny czas. Lecz w owej chwili
tylko nieliczni żywi rozpoznali się wzajem,
mówiąc sobie żegnaj, a nie do widzenia.
Ileż to razy oczekiwałem cię na stacji
w zimnie, we mgle. Spacerowałem
pokaszlując, kupując nieważne gazety,
paląc Giuba, które potem wycofał minister
od tytoniu, ten głupiec!
Może pomyliłaś pociąg, przyjedziesz dodatkowym, może
Kurs odwołano. Wpatrywałem się w wózki
tragarzy, czy przypadkiem nie dojrzę tam
twego bagażu, i ciebie z tyłu, spóźnionej.
Wreszcie zjawiałaś się, ostatnia. Jest to wspomnienie
spośród wielu. Prześladuje mnie w snach.
(1962-1970)
/napisał Eugenio Montale/
/tłumaczyła Elżbieta Jamrozik/
Dla niektórych już tylko wieczność, dla mnie nadal jedno i drugie.
Czas ostatnio przyśpieszył. Mój czas. Którego coraz mniej i coraz bardziej nie wiadomo jak dużo jeszcze. I czas zewnętrzny. Zagadkowe katastrofy, zagadkowe zabójstwa i samobójstwa zdarzają się zbyt często. Zbyt często, aby nie powodować dodatkowego przyśpieszenia w czasie wewnętrznym.
***
12. Nie twórz teorii spiskowych (11. Nie wychylaj się)
„Sądzę, że dla swej ucieczki Mały Książę wykorzystał odlot wędrownych ptaków.”
Antoine de Saint-Exupéry – „Mały Książę”
Nie wiem, czy na planecie Małego Księcia wtedy była jesień. Świat opowieści jest jakby bez czasu, choć większość wydarzeń układa się w porządku chronologicznym. Jednak odejście Księcia z planety było zdarzeniem z kategorii rzeczy smutnych, jesiennych, i mam wrażenie że wędrowne ptaki spełniają tam podwójną rolę.
W naszym świecie zaczynają odlatywać bociany i wszelkie ptaki wędrowne. Melancholia. Koniec lata zdarza się co roku. Coś przemija, ale nie do końca. Połowicznie. Bociany odlatywały co roku, potem wracały. Smutek miesza się z optymizmem, nadzieją.
Czas linearny często przepełnia nas lękiem lub smutkiem, czas cykliczny nadaje sens istnieniu. Coroczna opowieść o porach roku jest opowieścią o wieczności. W tym roku koniec lata mnie zaskoczył. Tak jakbym zapomniała, że o tej porze pojawią się pierwsze symptomy jesieni.
Czas snu (ang. Dreamtime, w językach aborygeńskich Malchera, Alcheringa, Mura-mura Tjukurrpa i inne) to mitologiaaustralijskichAborygenów. Legendy opisujące „czas snu” stanowią najstarsze istniejące przekazy ustne, szacuje się, że legendy Aborygenów mają ponad 50 000 lat.
Większość plemion aborygeńskich uważa, że wszystkie żywe stworzenia na Ziemi są ze sobą powiązane i tworzą jeden wielki system, który wywodzi się bezpośrednio od ich duchowych przodków z „czasu snu”. Według Aborygenów każde wydarzenie pozostawia za sobą jakiś fizyczny ślad, a cały świat fizyczny jest rezultatem działania metafizycznych stworzeń, które dzięki swojemu istnieniu wykreowały go.
„Czas snu” opisuje okres przed stworzeniem Ziemi, kiedy nie istniał jeszcze fizyczny, materialny świat. „Czas snu” według wierzeń nadal istnieje i można się do niego dostać lub też porozumieć się z żyjącymi tam duchami dzięki odpowiednim rytuałom magicznym.
Prawie co noc powracam do czasu snu. A właściwie, czas snu dostaje się do mojej realności. I nie jest to przenośnia, bo świat tych snów jest niezmienny – te same motywy, podobna fabuła i nastrój, te same czy podobne postacie. Odczuwam brak łącznika miedzy czasem snu a moim życiem. Może jest to osoba, może idea, może stan ducha, może określone działania. Czas pokaże. Czas mojego ziemskiego życia.
Nie lubię ostatniego dnia w roku. Coś odchodzi bezpowrotnie. Nie tylko charakterystyczna kombinacja cyfr w kalendarzu. Coś więcej. Trudno to zdefiniować. Traci się jakby kolejny rok z życia. Potem przez pewien czas nie można przyzwyczaić się do nowej daty. Muszę się do końca oduczyć linearnego pojmowaniu czasu. Zbyt dużo smutku niesie to ze sobą.
Jedno z najistotniejszych zagadnień dla człowieka. Dla mnie raczej niezrozumiałe. Próbowałam kilka lat temu przeczytać „Krótką historię czasu” Stephena W. Hawkinga, ale się nie udało. Zniechęciłam się w trzecim czy czwartym z jedenastu rozdziałów. Zbytnie zagęszczenie naukowości, coraz mniej pojmowałam… Uzyskałam jakieś ogólne, mgliste pojęcie o czasie i wszechświecie, jednak niczego mi to nie wyjaśniło. Czas nadal jest dla mnie tajemnicą.
— Pink Floyd „Time” (1973)