Te są zadziwiające: każde
Łączy się z sąsiadem, jak gdyby zmowa
Była nieruchomym spektaklem
Umawiając się przypadkiem
Na spotkanie dziś rano tak daleko
Od świata i na zgodę
Z nim, ty i ja
Jesteśmy nagle tym, czym drzewa próbują
Powiedzieć nam, że jesteśmy:
Że ich zwykła tam obecność
Coś znaczy, że wkrótce
Możemy dotykać, kochać, wyjaśniać.
I zadowoleni, że nie wymyśliliśmy
Takiej urody, jesteśmy otoczeni:
Cisza pełna już odgłosów,
Płótno, na którym wykwita
Chór uśmiechów, zimowy poranek.
Umieszczone w niepokojącym świetle, i ruchliwe,
Nasze dni tak są małomówne
Że te akcenty wydają się ich własną obroną.
/napisał John Ashbery/
/tłumaczyła Agata Preis-Smith/
