Nierzadko, wręcz często, można trafić na teksty, reportaże, fotoreportaże, audycje radiowe, itp., o skromnych, biednych, siermiężnych, wprost byle jakich… świętach Bożego Narodzenia w PRL. Wymienione powyżej przymiotniki są przytoczeniem autentycznych określeń, z jakimi się spotkałam. Skromna, niemodna choinka, takież prezenty, proste dania nieobficie serwowane. I nagle wyskakuje dysonans, bo dla większości z nas były to najpiękniejsze dni w roku – cudowne dni, magiczny czas, wyczekiwane prezenty, pyszne jedzenie, itd. 🎄 Styl ówczesnego życia, jego poziom, poziom zamożności, i możliwości, nie stawiał prawie nikogo w pozycji wyczekiwania na „coś jeszcze lepszego”, tym bardziej na coś z drugiej dekady XXI wieku. Wtedy tamto było lepsze.
Co do samych ozdób choinkowych, te „retro” bywały zazwyczaj gustowniejsze niż wiele współczensnych stylów choinkowych.

***
Wesołych Świąt!
Poniżej słuchowisko pt. „Opowieść wigilijna”, z 1988 roku, wg opowiadania Karola Dickensa z 1843.
Ubogie Święta…. nie przeczę, że i takie być mogły. Ale moje, pomimo niskiego statusu majątkowego rodziców obfitowały we wszystko: jedzenie, picie i prezenty. W dni powszednie głodu ani chłodu nie było. Rodzice pracowali bez kombinowania, czyli kradzieży.
Jest taki „trynd”, żeby wszystko do paskudnego PRL-u porównywać, niemniej proszę mi wierzyć, w naszej nie tak znowu zamierzchłej historii bywały okresy dużo uboższe. Pomijam wojny, ale choćby w tej tak obecnie wychwalanej II RP słodko nie było.
Dziękuję za wszystkie umieszczone na blogu materiały – dają mi dużo radości.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Było właśnie tak, jak Pan mówi. Choinka ładna, wprost cudowna, jedzenie do syta, inne niż na co dzień, bo świąteczne, a prezenty zazwyczaj cieszyły… No ale wymagania rosną wraz z rozwojem „cywilizacji”. Nie zawsze ma to większy sens. Czasem zapędza w goraczkę konsumpcjonizmu – coraz lepiej, ciągle inaczej, „na nowo”, ciągle bogaciej, itd. Bez refleksji nad sensem życia i Świąt.
Dziękuję i ja.
PolubieniePolubienie
Zdaje się, że mamy sam środek lata i pisanie o Świętach Bożego Narodzenia wymaga pewnego zaangażowania wyobrażni, ale spróbuję 🙂 Otóż nie mogę zgodzić się ze stwierdzeniem, że PRL-owskie święta były „byle jakie” Same Swięta jako przeżycie duchowe nie dają się mierzyć obfitością, wymyślnymi prezentami, czy obfitością zastawienia stołu. To są jedynie „imponderabilia”. Tak się składa, że doskonale pamiętam tamte czasy i tamte święta. Cieszyły one tak samo jak te współczesne, a kto wie czy nawet nie bardziej. Na tą radość składały się drobiazgi, takie jak śródnocne wyczekiwanie pod piekarnią na gorący chleb, polowanie na choinkę czy karpia. Np. w roku 1982 zdobycie małej doniczkowej choinki, było nie lada wyczynem 😉 Mimo tych wszystkich,a niepojętych dziś trudności atmosfera wigilijnej wieczerzy, była zawsze tak samo piękna i wzruszająca. Znajdowane pod choinką pomarańcze i banany cieszyły może nawet bardziej niż dzisiejsze smartfony czy laptopy.Natomiast pełna zgoda w kwestii dawnych ozdób choinkowych. Nie były tak nieznośnie „plastikowe” jak współczesne. Mam sporo jeszcze przedwojennych świecidełek, gwiazdek, czy papierowych wytłaczanych „aniołków” Ktoś by powiedział,że przesłodzone, kiczowate, ale miały swój sznyt podobnie jak prawdziwe świeczki zamiast kolorowo migających LED`ów
Pozdrawiam Panią serdecznie i dziękuję za serduszka przy moich komentarzach 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ja nie mam przedwojennych świecidełek, ale z lat 70 coś się jeszcze uchowało… coraz mniej. Wszystko spod choinki cieszyło niesamowicie, gdyż było trudne do dostania, nie to co dziś.
Pozdrawiam.
PolubieniePolubienie