Właśnie. Nie do bawienia się. W pierwszej chwili pomyślałam, że amigurumi to kolejny rodzaj zabawek, a okazało się, że to głównie przedmioty kolekcjonerskie, rzadziej zabawki. Myszka poniżej w takim nieco kiczowatym różu, i ogólnie ma w sobie coś kiczowatego, ale to miłe – kojarzy mi się z zabawkami z PRL-u, który bywały kiczowate, a także z szydełkowaniem „uprawianym” okresowo w szkole podstawowej i średniej, a nawet całkiem niedawno… jedno zdjęcie jest w tym wpisie.
„Pink Mouse” amigurumi; autor AnthonyBrighton na Etsy / źródło
Amigurumi (jap. 編みぐるみ?) – japońska sztuka szydełkowania wypychanych zabawek (maskotek), zwykle zwierząt, a często także postaci z anime, filmów, gier lub przedmiotów z ludzkimi cechami (np. oczami). Maskotka zalicza się do amigurumi, gdy jest zdeformowana w sposób nazywany chibi (głowa nieproporcjonalnie duża wobec tułowia, małe kończyny, oczy nieproporcjonalnie duże wobec twarzy). Amigurumi są przeznaczone głównie do kolekcjonowania, rzadko do zabawy dla dzieci. Początek ich popularności przypada na 2003 rok. /Wikipedia/
Rudi Hurzlmeier, urodzony w 1952 roku, niemiecki artysta „od zwierząt”, choć maluje nie tylko zwierzęta. Niektóre jego dzieła przypominają prace Michaela Sowa, o którym niedawno pisałam, też Niemca, jednak są mniej surrealistyczne, mniej mroczne, a takie bardziej zwyczajne jak ze świata równoległego, gdzie zwierzęta odgrywają role ludzi i do tego jeszcze wszystko jest trochę pokręcone… Ponadto często są to niepokoje, dziwactwa i grzechy współczesnego człowieka z naszego kręgu cywilizacyjnego, ale te ostatnie bez napiętnowana, jak się wydaje.
***
Zdarzały się dni, gdy kruka dręczyły myśli egzystencjalne. Spacerował wtedy nieprzerwanie wśród gnijących pni i podmokłych pół.