Śnieg jest tym dla zimy, czy słońce dla lata… Niestety, w mojej okolicy od dawna nie ma śniegu, napadało trochę i szybko się roztopił. Śnieg jest przydatny. Przykrywa wyżółkłe, wyliniałe trawy, ogołocone z liści drzewa i krzewy; zasłania zamarznięte pojesienne błota. Śnieg przypomina dzieciństwo – radosne harce na śniegu i lodzie, bałwana, jazdę na sankach, zjeżdżanie z górki… Proste radości dziecka, dawno zapomniane.
Zima jest dla nas ważna, odcisnęła się na poczuciu tożsamości „człowieka Północy”, w tym również wywarła duży wpływ na sztukę, literaturę, i muzykę, naszego kręgu kulturowego. Już samo zamknięcie w domu, gdy z powodu mrozu nie dało się przebywać zbyt długo na zewnątrz, było impulsem do rozmaitej twórczości i wytwórczości ludzkiej, choćby do robótek ręcznych (druty, szydełko, haft).
Stare książeczki również przypominają klimat zim dzieciństwa. Nie zachowały się wszystkie „zimowe”, niemniej jest trochę materiału do skopiowania. Może je kiedyś zeskanuję, bo fotografie niezbyt się udały. Pod tekstem umieszczam zdjęcia czterech stron z przeznaczonego dla dzieci zbioru wierszy, opowieści i zagadek na temat każdej z pór roku – „Od wiosny do wiosny” (wyd. 1963, Nasza Księgarnia) autorstwa Stefanii Szuchowej i Hanny Zdzitowieckiej, z ilustracja Jerzego Heintze’go, który okazał się też autorem atlasu „Motyle Polski” (1978), a o jego pasji malowania motyli powstał film („Jerzy Heinze – łowca ulotnego piękna”). Miałam też inne wydanie „Od wiosny do wiosny”, z roku 1955, z poetyckimi ilustracjami Bożeny Truchanowskiej.


Zimowa galeria
A powyższe fografie i obrazki pochodzą z mojej „zimowej” tablicy na Pinterest (krajobrazy, rośliny, zwierzęta, ilustacje), gdzie przepięłam i dodałam to co wydawało mi się najładniejsze, na ile czas pozwolił. Oto tablica…
Nigdy nie myślałam o zimie w kontekście jej wpływu na sztukę. Ciekawe spojrzenie.
Ja się przed zimą bronię – nie lubię zimna, wolę bardziej przyjazne dla człowieka klimaty… Znam ośnieżone bezkresne przestrzenie (dziadek był gajowym, część rodziny mieszkała na wsi), nadto moje miasto otaczają trzy puszcze (zimą przepiękne), które chętnie penetruję, w samym zaś mieście nie brak parków, a rozwidlenia Odry i ogromne jezioro Dąbskie pokrywają się lodem… Jednak człowiekowi żyjącemu w mieście zima zwyczajnie przeszkadza.
Zamknięcie w domu (z powodu niskich temperatur) przerażało bardziej żywiołowego brata niż mnie, bo ja lubiłam życie wewnętrzne (domu) 😉 Lubiłam usiąść przy piecu i rozmyślać/obserwować domowników, albo wycinać papierowe postacie do swojego prywatnego teatrzyku.
To prawda, że zima budzi we mnie wspomnienia, ale są to właśnie wspomnienia domowej przestrzeni w przedwojennej kamienicy… Wspomnienia ciepła (również ludzkiego) i bezpieczeństwa.
Jest jeszcze jedno ważne wspomnienie: to wspomnienie mojego psa, który kochał śnieg, bo był to pies z tzw. biegających psów ras północnych (pierwotnych). Dla niego mobilizowałam się w każdy weekend (a czasem i w środku tygodnia) i odbywaliśmy razem długą wędrówkę przez las. W lato na rowerze, zimą na wózku… Swoją obecnością osładzał mi każdą zimę i tym samym czynił ją łatwiejszą do przejścia.
I to wszystko było moim, zmarzlucha i kociary udziałem 😉
Dziękuję za zimowy temat wspomnieniowy.
PolubieniePolubienie
Jeśli chodzi o wpływ zimy na kulturę, to do tego wszystkiego, co obserwujemy sami, parę lat temu natknęłam się na informacje o roku bez lata – 1816.
Zawsze lubiłam zimę jako dziecko. U siebie, na blokowisku z dzieciństwa, gdzie niedaleko był staw, czy w domu dziadków na skraju wsi, gdzie było więcej przestrzeni. Czy potem, gdy mieszkałam w dużym mieście w starej kamienicy, w ładnej dzielnicy, gdy byłam starsza. Miejska zima potrafi być ładna, ale pamiętam jak nie cierpiałam tego brudnego śniegu, bo mieszkałam w różnych dzielnicach.
Teraz mieszkam bliżej natury paru lat. Przez pierwsze lata bardzo mi się to podobało, niestety prawie nie było śniegu w tym roku.
Ciężka grypa mnie dopadła jakiś czas temu, nadal mam kaszel. Ale chcę już ruszyć dalej z blogiem, bo dopiero co udało mi się zamieścić dwa wpisy w tygodniu (planowałam pisać 2-3 razy tygodniowo), a tu choroba.
PolubieniePolubienie