Maj 2014. Zbliżają się wybory do Europarlamentu. Ilość partii startujących w tych wyborach oraz przaśność reklam i bloków przedwyborczych przypominają mi początek lat 90-tych ubiegłego wieku. We wrześniowych wyborach do Sejmu w 1993 roku zarejestrowanych było 35 komitetów wyborczych, do Senatu trochę mniej. W obecnych wyborach zarejestrowano tylko 9 komitetów wyborczych, jednak w obrębie niektórych komitetów startują członkowie innych partii i stowarzyszeń – w sumie naliczyłam 17 różnych środowisk politycznych, w tym jedno węgierskie: Jobbik, reprezentowane przez jedną osobę startującą właśnie w Polsce, bo to wybory do Parlamentu Europejskiego.
Dlaczego obecne reklamy i audycje wyborcze wydają się przaśne i prymitywne? Politycy na czas krótkiego występu klipie wyborczym przekształcają się w aktorów o manierze kilkulatków występujących w przedszkolu lub przed gośćmi na domowej uroczystości. Aktorstwo niedojrzałe, jak dla idiotów, uzupełnione pustymi frazesami i zgranymi hasłami tyczącymi „najlepszości” danej partii lub świetlanej wizji Polski pod jej rządami.
Zastanawiam się, co decyduje o ciągłym używaniu takich metod? Brak materiału politycznego, czyli samych polityków, czy przekonanie o mentalnej gnuśności polskiego społeczeństwa? Nie wiem, może wszystkiego po trochu. W każdym razie za „szklanym okienkiem” widzisz za pół-idiotę, mającego Cię za jeszcze większego idiotę. Wprawdzie coraz rzadziej zdarza się agresja, jaka była charakterystyczna dla polityków z początków III RP, politycy okrzepli, jeszcze bardziej się wycwanili, ale jej echa słychać nadal pod przykrywką swoistych, niedojrzałych manier politycznych.
Wspomniałam, że wybory te przypominaną mi wybory z roku 1993. Również powrót Janusza Korwin-Mikke, przywołuje tamten czas, jednak decydujące jest wrażenie ogólnego zacofania politycznego w Polsce, jakiś zastój od czasów zaraz po Okrągłym Stole; jak za Księcia Piasta, co przy Okrągłym Stole jadał… a głównie wódkę pijał.
Dla porównania całej sytuacji jeszcze słynne sceny parlamentarne z „Dnia świra” Marka Koterskiego z 2002 roku. A potem filmik z prawyborów we Wrześni w roku 1993.
„Prawybory 1993 we Wrześni – UPR uzyskało 8,1%”
Le Bon twierdzi, że inteligencja nie jest wielką zaletą u polityka:
Zdarzają się przywódcy wykształceni i inteligentni, ale te przymioty umysłu nie przynoszą pożytku. Inteligencja bowiem wykazując złożoność zjawisk, tłumacząc je i wyjaśniając, czyni człowieka pobłażliwym i w dużym stopniu przytępia ekspansywność przekonań i gwałtowność uczuć, bez których żaden apostoł jakiejś idei obejść się nie może.
Natomiast słusznie rozpoznaje to co dziś jest oczywistością:
Jest pewne, że cywilizacja jest dziełem mniejszości ludzi światłych, stanowiących wierzchołek piramidy, której stopnie w miarę obniżania się wartości umysłowych rozszerzają się, obejmując coraz niższe warstwy narodu. Panowanie warstw niższych, posiadających jedynie liczebną przewagę, nie może przyczynić się do rozwoju cywilizacji; twierdzę, że w powszechnym prawie wyborczym tkwi wielkie niebezpieczeństwo dla cywilizacji.
Oczywistością, oczywiście dla ludzi inteligentnych:
Nie dyskutuje się z wierzeniami mas, podobnie jak nie dyskutuje się z huraganem. Dogmat powszechnego prawa wyborczego posiada obecnie taką sama moc, jaką w średniowieczu miały dogmaty religijne. O powszechnym głosowaniu mówi się dziś z większym pochlebstwem niż niegdyś do Ludwika XIV.
(Też Le Bon) 🙂
PolubieniePolubienie
Coś w tym jest.
Przypomnijmy sobie fakt wyniesienia Hitlera do władzy w wyborach powszechnych. Polityk przemawia do tłumu, który siłą rzeczy nie stanowi elity, przemawia więc do niego językiem zrozumiałym dla mniej inteligentnej większości. Mami owe masy obietnicami i kłamstwami, co otwiera drogę do władzy dla naprawdę niebezpiecznych ludzi.
PolubieniePolubienie