Słoiki i Rodowici Warszawianie/Warszawiacy. Zjawisko nagłaśniane od jakiegoś czasu.
Po kuriozalnym, artystycznie skrzywionym i bardzo krytykowanym, reportażu Edyty Gietki pt. „Wnętrze słoika”, w tygodniku „Polityka”, i po oburzeniu wokół finału konkursu „Neon dla Warszawy”, w którym wygrał neon „Warszawskie słoiki, przedstawiający trzy słoiki, trudno nie zauważyć problemu. Oprócz kwestii animozji między tzw. prawdziwymi Warszawiakami i przyjezdnymi, mamy realny dramat polskiej duszy kiszącej się we własnych kompleksach, niczym ogórki w słoiku wiezionym (przez Słoika) z prowincji do Warszawy.
I tu myślę, że największe kompleksy mają Rodowici. Ktoś chce im zabrać ich warszawskość (what’s this?), ktoś przyjechał do ich stolicy i próbuje być taki jak oni. Ktoś im „zabiera pracę”, a podatki płaci „gdzieś indziej”. Wymyślili więc pogardliwe określenie „słoik”, którym posługują się oficjalnie i bez skrępowania. No comment, jak mawiają w wielkim świecie.
Dramat Prawdziwych Warszawiaków i Słoików stał się już udziałem wszystkich Polaków. Dotarł w najbardziej prowincjonalne zakątki kraju. Tam gdzie nikt się słoików (szklanych) nie wstydzi. Poważnie mówiąc, sprawa szokuje i smuci. I jeszcze śmieszy. Słoikowa groteska.
***
Powyższy temat przywołał z mojej pamięci niesamowite słoiki z gruszkami, będące kadrem z węgierskiego filmu „1” (2009) Patera Sparrowa na podstawie „Jednej minuty” Stanisława Lema, recenzji z nieistniejącej książki One human minute, zawartej w tomie „Prowokacja”. Niby-recenzji Lema, ani filmu, jeszcze nie znam, ale ich opisy bardzo pobudzają wyobraźnię.
Nie preparaty biologiczne w formalinie, nie embriony, a zwykłe, choć niezwykłe, gruszki w słoikach…

Hej,
Primo – minęło sporo czasu od naszego blogowego kontaktu :P. Hmm, tylko kilka lat.
secondo – Ostatnio, gdy pisaliśmy byłem w Krakowie, gdzie się urodziłem i mieszkałem cały swój żywot, a teraz… okazuje się, że jestem od ponad roku mieszkańcem Warszawy :). Według nazewnictwa wielu, jestem słoikiem :))).
Nigdy nie zechcę poczuć się Warszawiakiem, nigdy nie chcę, aby ktoś myślał, że „stąd jestem. Nie mam kompleksu, który przyczyniłby się do tego, aby w pewnym momencie chwalić się tym, że jestem ze STOLYCY :>
Jedno zdążyłem zauważyć… Jest sporo ludzi, którzy mieszkają w Waw raptem 2-3> lata i mówią o sobie, że są z Waw :);.
PolubieniePolubienie
Hej,
Tak, rozmawialiśmy tu kiedyś o muzyce Led Zeppelin i innych rzeczach.
Czas mija niezauważalnie. Parę lat.
Nie mieszkałam nigdy w Warszawie, ale dawniej bywałam częściej i nawet znałam trochę to chaotyczne miasto.
Warszawiacy nie zrobili na mnie zbyt dobrego wrażenia. Może trafiałam na niewłaściwych. A może to były „słoiki” 😉
Jeśli są tacy, którzy po dwóch latach mówią, że są z Wa-wy, to znaczy, że się zasymilowali i chyba należy ich za to podziwiać 😉
PolubieniePolubienie
Ja mam wrażenie, że termin „słoiki” został sztucznie wykreowany przez media. W życiu się z nim nie spotkałem, a jestem rdzennym warszawiakiem 🙂 W zeszłym roku pojawił się artykuł o owych słoikach, chyba w Newsweeku (a może we Wprost), i nagle to określenie zrobiło niezwykłą karierę. Ale – do licha – nigdy nie słyszałem, żeby ktoś tak mówił.
PolubieniePolubienie
A podobno wszyscy tam tak mówią… Tak by wynikało z prasy, fór, również z twittera (tu z dużą pogardą). I podobno duża cześć rdzennych nie cierpi „słoików”.
Było coś w Newsweeku o słoikach, a w tym roku w Polityce. Może i we Wprost, ale nie pamiętam.
Najwyraźniej obracasz się nie w tych kręgach 🙂
PolubieniePolubienie