Piszę, bo lubię. Lubię, że piszę. Lubię, gdy piszę. Grafomania. Wypisywanie mniejszych i większych głupot, wynikające najprawdopodobniej z jakiejś głębokiej (neurotycznej?) potrzeby. Codzienna odkrywanie tajemnicy słów, ich nieskończonego potencjału, objawiającego się nieskończoną ilością ich kombinacji, tworzących nowe warianty semantyczne. Ta ilość kombinacji byłaby skończona, gdyby nie możliwość tworzenia neologizmów, wykorzystywana również przeze mnie. Tak więc rachunek prawdopodobieństwa nie ma tu większego zastosowania.
Po cóż odkrywać tę tajemnicę? Bo w jakiś dodatkowy sposób zbliża to do Tajemnicy Istnienia, podobnie jak pewne tajemnice ujawnia tzw. pismo automatyczne, wykonywane w transie… Mnie ta analogia zupełnie wystarcza za wyjaśnienie, bo niejednokrotnie, choć wcale nie tak często, zaczynam pisać z mętnym, albo nawet żadnym, zarysem tekstu. W trakcie pisania wszystko się samo wytwarza, układa, klaruje, dopasowuje do siebie. Słowa stają się tekstem, i powstaje coś, czego wcześniej „nie wiedziałam”. Podświadomość, albo i nieświadomość, znajduje szersze pasmo przekazu.
„Zatroskany kotek jest naprawdę bardzo zatroskany.”
ależ ma uszate uszy:)
ja też widzę, jak się układają nieznane mi myśli podczas pisania, to fajne..
a perypatetycy nauczali chodząc, bo podobno podczas chodzenia też myśli przychodzą do głowy łatwiej..
no i tak, ja znowu nie wiem, gdzie piszę, ale tak już mam, za co przepraszam, ale wszystkie moje blogi to całkiem inne pola sensów:)
PolubieniePolubienie
Biedactwo dostało od Pana Boga wielkie małżowiny:)
A u mnie na blogu jest „groch z kapustą”, czyli wszystko w jednym miejscu. Zbyt roztargniona jestem na dwa-trzy blogi:)
PolubieniePolubienie