Zbankrutowała, przynajmniej tymczasowo, idea minibloga, podobnie jak wcześniej idea mikrobloga. Być może przyjdzie dzień, gdy okaże się wypłacalna. Miniblog był czynny wczoraj, miałam tu nawet link, ale po jednym-dwóch zdaniach przychodzą do głowy następne, więc nie ma sensu prowadzenie odrębnego bloga. Na tym blogu będą czasami dwa, a może nawet trzy, wpisy dziennie, choć pewnie nie za często. Wczoraj na przykład opublikowałam dwie notki w obrębie jednej godziny.
Bankructwo mikroblogowe to przełożenie bankructwa mojej nagłej zachcianki, aby stać się kolejnym zaśmiecaczem Internetu… Po dyskusji pod jednym z ostatnich wpisów doszłam do wniosku, że mniej czy bardziej szczegółowe opisywanie każdego swojego dnia, ciągłe rzucanie w sieć swoich myśli, to nie tylko zwykły ekstrawertyzm, ale ekshibicjonizm, a często i egotyzm, lub wprost narcyzm. Może jeszcze zweryfikuję ten pogląd i uruchomię kiedyś jakiś bezustanny pamiętniczek… Wtedy będę już skrajnie egotyczna, albo tylko chora na sieć.
bezustanny pamiętniczek nie musi być egotyczny, zależy o czym się pisze i z jakiego punktu widzenia:)
PolubieniePolubienie
Wiem 🙂 Mówię tu o pewnej patologii, jednak najczęściej spotykanej… Pisanie ciągłego sieciowego pamiętniczka, bez objawów egotyzmu, będzie chyba bliskie uzależnieniu od sieci (?)
PolubieniePolubienie
Dlaczego żółty ser? Alergia?
PolubieniePolubienie
pewnie będzie temu bliskie:)
ale gdyby się pisało pamiętniczek egotyczny to chyba też:)
dziś okazało się, że powinnam odstawić żółty ser, mówiąc egotycznie, ale nikt o tym nie wie…..
PolubieniePolubienie
uzależnienie:(
PolubieniePolubienie
Też lubię żółty ser. Musi zawierać jakieś rzadkie składniki, albo jakiś jeden cenny składnik…
PolubieniePolubienie
Co zawiera?
PolubieniePolubienie
zawiera:)
PolubieniePolubienie
Moon, ale nie trzeba tak oceniac! Przeciez to, ze czyjs blog jest otwarty nie znaczy jeszcze, ze autor pisze dla czytelnikow innych niz on sam. Nie trzeba przeciez czytac, wiadomo, ze niektore tresci (ba, wiekszosc!) nie docieraja do nas, ze z wiekszoscia osob piszacych nie nadaje sie na tych samych falach (tak samo jak w realu), na szczescie nie ma przymusu czytania. Mozna sie w kazdej chwili wylaczyc i pojsc gdzie indziej.
A zolty ser zawiera tryptofan, czyli hormon szczescia 🙂 Ale tez jak za duzo sie go zjada przed snem (czytalam gdzies wyniki powaznych badan naukowych) zwieksza sie prawdopodobienstwo koszmarow sennych…
PolubieniePolubienie
W zasadzie nie zawsze oceniam…
Czasem bardziej „głośno się zastanawiam”, przedstawiając różne punkty widzenia. Bywa że niektóre z nich potem zmieniam.
Czasem piszemy niby tylko dla siebie, a potem przychodzi naprawdę oburzony czytelnik… No, a czasem mamy na myśli coś nieco innego niż mogłoby się wydawać – kwestia umiejętności wyrażania myśli poprzez słowo pisane.
Czytam co jakiś czas Twój blog, czasem myślę całkiem podobnie. Wtedy nawet nie komentuję. Bywa tak i z niektórymi innymi blogami.
Teraz mi się przypomniało, że to właśnie tryptofan w serze. Ale nie słyszałam o tych koszmarnych snach. Może nie powinnam jeść przed snem – czasem mnie coś męczy.
PolubieniePolubienie
„Mozna sie w kazdej chwili wylaczyc i pojsc gdzie indziej. ”
Wyłączyłam się w przeszłości z kontaktu z trzema-czterema dość agresywnymi kobietami, ale one nie wyłączyły się z kontaktu ze mną…
Prawie nigdzie już nie komentuję, aby nie natknąć się na te dziwne kobiety. Jedna z nich na blogu jednego z moich sieciowych znajomych napisała coś w tym stylu: „Szkoda że nie ma tu opcji wygaszania komentarzy pewnych osób.” On nie zwrócił jej uwagi. Wtedy dowiedziałam się trochę więcej o nim. Ludzie nie są tak szlachetni, jak by się chciało 🙂
PolubieniePolubienie
Oj wiem, niestety. I wciaz sie ucze przeyjmowania batow, choc musze uczciwie przyznac, ze za wiele mi sie ich nie dostaje. Ale na takie internetowe baty czlowiek nigdy nie jest przygotowany, a w dodatku posiadajac swoj blog (otwarty) wystawia sie na pokaz niemal jak na wiejskim placu.
Wiem, ze czytasz moj blog, przegladam statystyki 🙂 I szanuje, ze nie zawsze masz ochote zostawic komentarz, ja tez tak czasem robie. Zreszta na szczescie na blogach nikt nie zmusza do komentowania…
Z ta przyjaznia internetowa (zreszta nie tylko taka) zawsze jest dylemat – kiedy nazwac kogos przyjacielem? Przywyklo sie sadzic, ze skoro nie znamy sie osobiscie, nie mozemy byc przyjaciolmi. Czy to uleglo zmianie? I kiedy przekracza sie te granice od bliskiej znajomosci do przyjazni? I ostatnie – czy mozna kogos nazwac przyjacielem tylko dlatego, ze mysli tak podobnie, ze zdawaloby sie czyta w NASZYCH myslach?
Moon, jestes bardzo wrazliwa kobieta, to cenna cecha i – smiem twierdzic – wciaz bardzo rzadka. Zawsze znajdzie sie ktos, kto bedzie chcial Ci dopiec, kto nie zrozumie (albo nie bedzie chcial zrozumiec, ale wychodzi na to samo) Twoich intencji i sam zacznie Cie oceniac, robiac uwagi na temat nie Twoich pogladow czy tekstow, ale Twojej osoby. To jest najbardziej podle i najbardziej niesprawiedliwe, bo przeciez czlowiek jest istota zmienna. Jest taki piekny cytat z „Justyny” Durrella na temat zmiennosci, ale nie pamietam go dokladnie. Poszukam i jak znajde, podam Ci.
PolubieniePolubienie
Człowiek czasem zbiera baty, tylko za to, że nie wadzi nikomu, i pisze sobie „swoje głupoty”, czy czasem nawet pisze coś poważniejszego – blog to też miejsce wszelkich eksperymentów literacko-publicystycznych.
A czasem zbiera i za to, że nie przejmuje się opinią różnych pań i panów. A oni, w swej próżności, uważają się za tak ważnych, że muszą potem wyładować na Tobie swoje niezadowolenie z Twojego braku podziwu dla nich.
Pisałam kiedyś opowiadanie przez dwa dni… Jedna pani przyszła, i w pierwszym poście pod opowiadaniem napisała, że pierwsze zdanie z tej opowieści „ma się nijak do reszty”.
Brak wyczucia literackiego, brak rozumienia symboli, to raz, a brak kultury osobistej to dwa, w tym przypadku. I tak zawsze przychodziła uraczać mnie swoimi złotymi myślami… Tu w sieci naprawdę jest jak na ulicy, każdy może do Ciebie podbiec i Cię uderzyć.
Nieraz miałam ochotę u Ciebie skomentować, gdy miałam podobny pogląd na to czy tamto, ale ten zimowy marazm daje mi się czasem we znaki. Jakieś zmęczenie. Muszę zacząć lepiej dbać o zdrowie.
„kiedy nazwac kogos przyjacielem? Przywyklo sie sadzic, ze skoro nie znamy sie osobiscie, nie mozemy byc przyjaciolmi. Czy to uleglo zmianie? I kiedy przekracza sie te granice od bliskiej znajomosci do przyjazni? I ostatnie – czy mozna kogos nazwac przyjacielem tylko dlatego, ze mysli tak podobnie, ze zdawaloby sie czyta w NASZYCH myslach?”
Tu w sieci chyba nie ma prawdziwych przyjaźni… Choć sama nie wiem do końca.
Są ludzie na tyle podobni do siebie pod różnymi względami, że mniej czy bardziej się lubią, i dogadują.
PolubieniePolubienie
A czym jest prawdziwa przyjazn? Ile ludzi – tyle odpowiedzi. Troche do niej ostatnimi miesiacami lzej podeszlam, przyjaznie sie intensywnie, ale czesto krotko, a przynajmniej – na dystans. Szkoda mi energii na przyjaciolki ‚na wylacznosc’, jak za szczeniecych lat, przestalam sie ludzic, ze znajde bratnia dusze (taka dusza nie jest nawet moja wlasna odbita w lustrze), lepiej, naprawde lepiej, miec podejscie anglosaskie. A i tak najbardziej ufac sobie samej i nigdy nie otwierac sie tak do konca (ja zreszta nie mam takiej potrzeby, by podawac serce na dloni. To co podaje, nie zaboli, gdy ktos to zbruka).
Dobrej nocy!
PolubieniePolubienie
Ja prawie w ogóle nie umiem przyjaźnić się z kobietami… Dostrzegam w nich niestety więcej obłudy niż w mężczyznach, a przynajmniej chyba częściej występuje.
Też nie umiem, czy nie chcę, otwierać się do końca. Dziwni ludzie czasem chodzą po tym świecie. Nigdy nie wiadomo, kto się kim okaże, i w realu, i w sieci.
Poza tym, otwieranie się jakby zubaża człowieka – coś z niego „wychodzi” do świata, i nie wraca. (?)
PolubieniePolubienie