Już od dawna żadna sztuka telewizyjna nie wzruszyła mnie tak jak ta. „Rodzinny show” Petera Quiltera w reżyserii Macieja Pieprzycy. Globisz grał o wiele lepiej niż Stenka, która właściwie jest nijaka. Globisz był doskonały, bo on przecież jest, nie gra.
*** Danuta Stenka śpiewała to w spektaklu…
Simon and Garfunkel „Scarborough Fair” z filmu „Absolwent”
A jeśli z jakichś względów nie da się już tego robić w dawnym miejscu, trzeba iść gdzie indziej. Stąd ten mój nowy-stary blog. Czy tytuł notki świadczy o mojej manii pisania, albo grafomanii? Nie. Jest to tylko potrzeba stwarzania czegoś, związana z przeróżnymi okolicznościami, zdecydowanie jednak nie ma przymusu.
Pisać po to, aby coś nazwać, uświadomić sobie, zrozumieć, dostać odzew… Przetrawić, przeżyć, zapomnieć, zbliżyć się do czegoś, do kogoś…
Albo i nie pisać… Jednak wtedy mogę coś stracić, a czegoś innego nie zyskać.
— U.K. „Nothing to Lose” (1979)
Co jakiś czas kolejne przerażające przestępstwo sprawia, że odżywa dyskusja nad karą śmierci. Ostatnia wielowymiarowa zbrodnia, której sprawca opisywany był przez niektórych jako polski Fritzl, znowu ją wskrzesiła tu i tam. Kara śmierci mogłaby wyeliminować ze społeczeństwa pedofilów, gwałcicieli, morderców i innych zbrodniarzy. Społeczeństwo stałoby się „czystsze” i bezpieczniejsze.
Ale jaki jest sens karania Bestii za to, że jest Bestią? Brak logicznego przesłanek i moralnego usprawiedliwienia dla takiego działania. Bestię trzeba izolować, jeśli nie da się jej uczłowieczyć. Trwała izolacja nie zawsze jest jednak możliwa, stąd też w pewnych przypadkach kara śmierci wydaje się usprawiedliwiona. Oczywiście nie do końca. Bo czyż można wartość jednego ludzkiego życia stawiać ponad wartością innych istnień, nawet licznych?
A czy Bestia może być człowiekiem? Z punktu widzenia ewolucji tak, i dlatego kanibalizm jest skrajnie odrażający w naszej kulturze, a zjadanie zwierząt hodowlanych nie. Natomiast zabijanie człowieka czasem jest przestępstwem, a czasem nie. Tu panuje relatywizm, ale to już inne zagadnienie.
— Marek Grechuta „Świecie nasz”
Nawrót następuje powoli, ale towarzyszy mu lęk związany z tzw. powrotem do rzeczywistości. Nic mnie już nie męczy fizycznie, więc znowu mogę dostrzegać całą jaskrawość tego brzydkiego świata. Afery polityczne, obyczajowe, dziennikarskie, a także prawdziwe zbrodnie, i w końcu to, co ze światem ostatnio wyprawiają naukowcy… Wiele do analizy, syntezy, i neutralizacji.
I jeszcze do duszy własnej trzeba zajrzeć, aby odkryć, co akurat teraz najbardziej przeraża, a co cieszy. Jeśli się tego nie zrobi, wystąpią problemy z poczuciem własnego „ja”, czy czymś podobnym, co właściwie jest trudne do zdefiniowania, a co niezbędne do uczucia szczęścia, czy nawet nieszczęścia, ale w każdym razie do utrzymania się w jednym kawałku.
— „Jak Żwirek i Muchomorek nie wiedzieli, co się dzieje”
Wiersz pt. „Mateusz V. (29-30)” Dereka Mahona w tłumaczeniu Piotra Sommera.
Panie, zgrzeszyło oko moje, więc wyłupiłem je.
Przedstaw sobie mój smutek
kiedy obraza trwała dalej.
Wyłupiłem
drugie; ale obraza trwała dalej.
Teraz, w ciemności, i po omacku,
zgoliłem głowę.
(Obraza trwała dalej.)
Usunąłem ucho,
potem drugie, rozprawiłem się z nosem.
Obraza trwała dalej.
Przedstaw sobie mój smutek.
Dalej, długimi pasmami, skórę –
odjąłem brzytwą język, palce u nóg
i osobiste centrum wstrętu.
Obraza trwała dalej.
Lecz teraz, gdy rzecz nabrała rozpędu
i to tym bardziej, że
obraza trwała dalej.
wkroczyłem w dłuższy okres
lobotomii i wiwisekcji
redukując moje ja
do gruzowiska narządów, usypiska kości
wśród których, gdzieś,
obraza trwała dalej.
Wtedy na kości gaszone wapno, żrący kwas
na zatwardziałe trzewia;
zrównanie powierzchni ziemi,
zaoranie jej
i obsianie jęczmieniem.
Oblanie naftą metryki urodzenia, świadectw
po grypie i poronionych szkołach,
cudacznych pocztówek, czeków
tańczących jak grad,
ocalałych egzemplarzy wierszy, publikowanych
i niepublikowanych; skalpel
do nieobliczalnych przejęzyczeń wyrytych
w umysłach innych;
rozpylacz chemiczny do wiszących w powietrzu
zbłąkanych myśli
i dla tych, co wdychali je.
Stąd, choć to smutne, zgładzenie wielu ludzi
nad biurkami, w łóżkach, przy śniadaniu,
w autobusach i katamaranach;
zniszczenie ich maszyn i architektury,
wszelkiego dowodu
kultury i myśli,
śmiechu i łez.
Destrukcja wszystkiego, czym
karmiła się ta myśl,
ptaków i roślin;
erozja wszystkich skał
od najświętszej góry
do najmniejszego kamienia;
odparowanie wszystkich mórz,
zgaszenie ciał niebieskich –
aż wreszcie w tej ciszy bez granic,
obraza przestała trwać.
Dopiero wtedy nadawałem się do ludzkiej społeczności.
*** 29. Jeśli więc prawe twoje oko jest ci powodem do grzechu, wyłup je i odrzuć od siebie. Lepiej bowiem jest dla ciebie, gdy zginie jeden z twoich członków, niż żeby całe twoje ciało miało być wrzucone do piekła. 30. I jeśli prawa twoja ręka jest ci powodem do grzechu, odetnij ją i odrzuć od siebie. Lepiej bowiem jest dla ciebie, gdy zginie jeden z twoich członków, niż żeby całe twoje ciało miało iść do piekła.
Podrzucono nam niedawno małego kotka. Skóra i kości. Co roku w sierpniu-wrześniu zostawiany jest tu jakiś piesek lub kotek. Takie zwierzę patrzy na człowieka wielkimi oczami i myśli: „Tu mi będzie dobrze, tu się mną zajmą…”. A człowieka co roku groza ogarnia, gdy wyobrazi sobie tych, co go podrzucili. Obecny kotek od razu się zaaklimatyzował. Najadł się i zasnął… Wygląda na „skurczonego”, skóra powleka gołe kości, a głowa i uszy wydają się wyjątkowo duże z powodu braku tłuszczu i mięśni na zwierzęciu.
— Przygody Kota Filemona – „Własny kąt”
Prawie zupełnie bezbronne. Prawie samowystarczalne. Dwa trzymiesięczne kotki. Nie płaczą, nie skarżą się. Cieszą się tym, co mają, choć to prawie nic. Jedno, niewidome po wypadku, chodzi odbijając się od ściany do ściany. Wieczorem zasypia na werandzie, bez oznak niezadowolenia ze swego losu. Jej braciszek popisuje się chodzeniem po krawędzi płotu i innymi żartami w obecności ludzi. Niewymownie bawią i wzruszają.
Bardzo źle znoszę cierpienie niewinnych istot. Nie rozumiem osobników krzywdzących zwierzęta.
Dlaczego w polskich studiach telewizyjnych odbywają się skrajnie żenujące dyskusje „polityczne”, które bywają zupełnie niepolityczne? Włącza się dany program, aby usłyszeć, co w trawie piszczy, a tam skrzeczy, trzeszczy, i wrzeszczy.
Mało tego. Wysoce edukowany i jakże kulturalny redaktor Lis podpuszcza byłego prezydenta, pewnego wąsacza, aby ten jeszcze bardziej się otworzył, i w jeszcze pospolitszy sposób obrażał obecnego prezydenta.
Ja wiem, Panie redaktorze, jakie perełki słowne potrafi rzucać przed nas, proste wieprze, nasz były prezydent… Nie trzeba go zachęcać do nowych popisów. To nie służy niczemu dobremu, może poza zwiększeniem sensacyjności Pana programu. Wieczorny program publicystyczny ma inne cele, niż pokazywanie ludziom jatki z udziałem znanych polityków. Pewnie to Kurski miał wypaść najgorzej w tym programie? Nie udało się.
— Grażyna Łobaszewska „Za szybą” (1979)