Jestem przeziębiona, i nie chciało mi się sięgać po pilota, w związku z czym, chyba po raz trzeci, naraziłam swoją delikatną osobowość na kontakt z idiotycznym serialem „Seks w wielkim mieście”. Ani to zabawne, ani pouczające. Nie rozumiem, dlaczego taki nijaki serial zdobył, tak wielką widownię, i dlaczego ta okropna Sarah jest nagradzana Złotymi Globami.
A teraz zaczyna się coś polskiego i starego. Wygląda na „Przepraszam, czy tu biją?”. Może wytrzymam, nie zasnę ani nie wpadnę na dobre do sieci, i obejrzę to jeszcze raz. Potem wyciągnę wnioski, jak to w PRL-u ciężko było, jak niewdzięczną pracę miała milicja, jak się dziwki tanio sprzedawały, jak przestępcy rządzili miastem, i że gangster sypać nie powinien, ale czasem mu się to opłaca. Widzę, że nawet Krzysztof Cugowski zagrał tu epizod. Niby-prawdziwe klimaty, jednak mogło być o wiele gorzej. Całkiem zabawny film, z małymi wyjątkami co prawda.
—
Kalina Jędrusik „Bo we mnie jest sex” (1962)
Bo te „wyzwolone seksualnie” amerykańskie klimaty są niesmaczne. Rozmawiają o seksie jak o posiłku, a wibrator to tak jak widelec…
I jeszcze są tam teksty o wygasającej funkcji jajników u niektórych kobiet po trzydziestce, i o zamrażaniu komórek jajowych. I to też niby w klimacie komediowym… 😡
PolubieniePolubienie
To były inne czasy, kobiety i mężczyźni trzymali się swych ról. Ale przez to też świat był mało tolerancyjny dla wszelkiej oryginalności. Serialu w wielkim mieście nie oglądałam, może parę fragmentów w reklamówkach ale szczerze powiedziawszy klimat wyzwolonych amerykańskich kobiet z wibratorem w szafie mnie nie kręci. Jakaś zacofana jestem czy co? 🙂
PolubieniePolubienie